Hutnik Kraków – Motor Lublin 03.05.2003

Relacjonuje Kibic Motoru: Na zbiórkę na mecz do Krakowa przyszło około 110 fanów Motoru. Od razu pojawiają się psy i zaczynają się przypieprzać o autokary. Wyglądało na to, że nie pojedziemy na mecz do Krakowa. Po chwili pojawił się prezes Motoru, który wykonał parę telefonów, co miało to Nam pomóc w wyjeździe do Krakowa.

Za chwilę zjechało się jeszcze więcej psów tylko już na „wyższych stołkach”. Okazało się, że jeden autokar jest sprawny, a drugi nie został cofnięty. Choć już na początku niby dwa autokary były niesprawne (co było oczywistą bzdurą). Na biegu został skminiony jeszcze jeden bus, a reszta osób niestety nie pojechała na ten wyjazd z powodu braku miejsc. Ostatecznie z Lublina wyrusza nas 75 osób (52 os. autokar + 23 os. bus) (w tym jeden fan Śląska). Droga do Krakowa mija Nam w miarę spokojnie i bez przygód, oczywiście cały czas jedziemy w asyście psów, gdzie jesteśmy konwojowani od województwa do województwa.

Dopiero 10 km przed Krakowem przejmuje Nas większa ilość psów (białe kaski). Następuje przeszukanie Nas i Naszych pojazdów. Psy niczego nie znajdują po czym wsiadamy do transportu i jedziemy na mecz. Pod stadion dojeżdżamy 20 minut przed meczem. Kupujemy bilety i udajemy się na sektor gości.

Wywieszamy flagi: „Nieproszeni Goście” i „Motor Lublin z krzyżem celtyckim”. Na meczu nadal jest nas 75 osób (nikt nie ubył i nie przybył), prowadzimy dobry doping (w drugiej połowie trochę lepszy). W czasie meczu dzwonimy do Hutnika z propozycja walki na boisku (obustronnego wybiegnięcia), gdzie to oni są gospodarzami i maja większe pole do popisu.

Niedaleko naszego sektora podchodzi większa grupka fanów Hutnika, po czym długo czekają, aż w końcu na stadionie pojawiają się psy i do niczego nie dochodzi. Jeszcze później niedaleko naszego sektora podchodzi jeden fan Hutnika, który mówi nam abyśmy wbiegali na boisko to i oni wbiegną. My przyszykowani do wbiegnięcia, lecz patrząc na postawę Hutnika, że oni nic nie robią w tym kierunku to zostajemy na sektorze. Wspomniany fan Hutnika miał szarpaninę z ochroną na co my odpowiadamy „Zostaw kibica…”.

Hutnik zaprezentował się dobrze ze strony ultras który miał na swoim wyposażeniu: baloniki w barwach, konfetti, serpentyny, napis ze styropianu: „Hutnik NH”, race, ognie bengalskie, pasy materiału w barwach, flagi na kijach, kartony, świece dymne w barwach jak i pomarańczowe. Zaprezentowali chyba wszystko co możliwe, a wszystko dało w miarę fajny efekt.

W młynie znajdowało się ich około 200 osób, gdzie prowadzili dobry doping. Chciałem dodać, że mecz obył się bez jakichkolwiek bluzg na siebie, za to nie oszczędzaliśmy sobie wrzutów na pozostałe dwa krakowskie kluby. Do końca meczu już nic ciekawego się nie działo.

Około 10 minut po meczu kilkunastu kibiców Hutnika wracało z flagami przez murawę, wtedy zapozorowaliśmy atak w ich stronę, po czym większość z nich ucieka w kierunku budynku klubowego, wtedy nagradzamy ich brawami :)) Powrót do Lublina spokojny w eskorcie psów, gdzie po drodze trzeba było się jeszcze z nimi użerać.

Relacjonuje kibic Hutnika: Do Nowej Huty dociera ok. 70 kibiców Motoru. Wieszają 2 flagi: „nieproszeni goście” i „Motor -celtyk- Lublin” oraz prowadzą dobry doping. Mecz odbył się w scenerii niemal pustego stadionu gdyż całą publikę tworzył nasz młynek i sektor przyjezdnych. Po naszej stronie ok. 250 głów. Prezentujemy: flagi na kijach, transparenty, pasy materiału, race, świece dymne duże i małe, bengale, balony w barwach, kartoniki z napisem HKS, serpentyny i konfetti. Prowadzimy też niezły doping. W czasie meczu dzwoni Motor, że możemy spotkać się na murawie. Mieliśmy ustalone, że jeżeli nie wykręcą żadnej afery nie będziemy nic prowokować na stadionie. Wobec takiej propozycji kilkadziesiąt osób podchodzi w pobliże sektora gości, gdzie za moment pojawia się policja. Nie była ona wielką przeszkodą dla całej akcji ale ani my nie ruszamy na nich ani kibice z Lublina nie robią nic by doszło do starcia. Jako gospodarze możemy wziąć na siebie odpowiedzialność, że do niczego nie doszło, ale tak jak piszemy – przedmeczowe nastawienie nie było skierowane na akcje z naszej strony. Poźniej jeden od nas na własną rękę próbuje podejść po flagi przyjezdnych ale najpierw szarpie się na murawie przed ich sektorem z ochroniarzem by za chwilę wrócić na trybuny. Doping podczas meczu bez wzajemnych bluzgów – za to pare razy obie ekipy bluzgają na dwa pozostałe krakowskie kluby. Po meczu, gdy stadion opustoszał doszczętnie a my wracaliśmy w kilkanaście osób do klubu z flagami, Motor pozoruje atak na kraty i niosący flagi murawą zrywają się niepewni sytuacji a kilka osób zostaje jednak nic się nie dzieje bo lublinianie najwyraźniej chceli sprawdzić naszą reakcję. Podobno jechał jeszcze jeden autokar z Lublina ale został zawrócony za zły stan techniczny pojazdu.

Oczyma prasy: Pokaz kulturalnego i zarazem efektownego kibicowania urządzili w sobotnie popołudnie sympatycy Hutnika. Około 150-200 fanów z Klubu Kibica zebrało się jak zwykle w sektorze H, na którego ogrodzeniu wisiał napis „Fanatycy Hutnika 1950 Kraków”. Kolorowe fajerwerki, rzymskie ognie, rozrzucane konfetti, świetlne race, składane napisy nazwy klubu, zmieniające się kompozycje flag, zorganizowany doping – takiego wsparcia ze strony swych kibiców piłkarze Hutnika nie mieli od lat, a może nawet nigdy w swej historii. Może na innych polskich stadionach podobny doping nie jest czymś wyjątkowym, ale na Suchych Stawach – gdzie tyle razy w przeszłości dochodziło do różnych ekscesów – na pewno wart jest odnotowania i pochwały.

Fotogaleria z meczu: Hutnik Kraków – Motor Lublin 03.05.2003

.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*