Wisła Płock – Motor Lublin 08.03.2008

cRelacjonuje Kibic Motoru: Po przerwie zimowej pierwszy mecz wypadł nam do Płocka. Zainteresowanie meczem było dość spore ale dopiero w ostatnie dni przed wyjazdem zapisała się znaczna liczba osób. Jako że mięliśmy wynajęty jeden skład.

Zastanawialiśmy się jak się pomieścimy. Przed podstawieniem pociągu zesrało się PKP, że nie podstawią pociągu, bo wynajęty jest na 230 osób, a na peronie jest prawie 3 razy więcej osób. Po dłuższych negocjacjach podstawiają nam drugi skład za dopłata ok. 10 tyś zł. Droga do Płocka bez psów oraz bez atrakcji, poza jakimiś objazdami gdzie nadrabiamy sporo km, gdzie wychodzi prawie 400 km do Płocka. W Płocku przejmuje Nas spora liczba białych kasków i doprowadzają Na stadion. Wpuszczanie tak sporej grupy osób poszło dość sprawnie, ok. 80 os. ma nie przedarte bilety i podaje je kolegom.

Na stadionie meldujemy się w 603 os. (w tym 27 Śląsk oraz 40 Chełmianka). Wszyscy oczywiście w żółtych koszulkach co dało dość ładny efekt. Niestety 10 osób z zakazami zostaje pod stadionem. Na początku prezentujemy sektorówkę: Motorowcy – Wyjazdowcy, wywieszamy flagi: „Ave Motor” , „Motorowcy” , „Śląsk i Motor”, dwie flagi naszych FC : „Zaklików”, „Rejowiec” oraz flagę Śląska i Chełmianki. Prowadzimy dość dobry doping. Petra zaczyna od wrzutów na Nas na co nie pozostajemy bierni i odpowiadamy tym samym. Po meczu psy zawijają jednego fanatyka ze Śląska, bo rozkminili, że miał zakaz stadionowy i w czasie meczu powinien stawić się na komendzie. (oczywiście to zasługa lubelskich psów).

Droga powrotna bez atrakcji, poza obrzuceniem pociągu kamieniami zaraz za Płockiem w wyniku czego została wybita szyba, wpada kamień i butelka. Wyjazd dość udany tylko strasznie męczący. Przejechane prawie 800 km i 13 h w podróży do Lublina wracamy o 3.

Relacjonuje Kibic Wisły: Na ten mecz czekał cały Płock. Od kilku tygodni trwała zorganizowana propaganda, w którą zaangażowało się wielu ludzi. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania optymistów – w to pochmurne popołudnie na inauguracji stawiło się aż 8 tys. płocczan! Bilety na młyn sprzedawane w przedsprzedaży rozchodziły się jak świeże bułeczki, co pozwalało sądzić, że będzie on pokaźnych rozmiarów. Na kilka godzin przed meczem było czuć w naszym mieście atmosferę wielkiego święta i bynajmniej nie było to spowodowane dniem kobiet…

Ostatecznie zwarty młyn można oszacować na blisko 3000 szali, co jest dla nas absolutnym rekordem! Pozostała część wschodniej trybuny również szybko się zapełniła i po niechlubnym znaku rozpoznawczym naszego stadionu – świecących, pustych, niebieskich krzesełkach – nie było śladu. Na wyjście piłkarzy Grupa Ultras N@fciarze prezentuje oprawę składającą się z 70-metrowego transparentu: „Walcząc – możesz wygrać. Nie walcząc – już przegrałeś!” oraz foliowych postaci – walczących o piłkę piłkarzy i walczących ze sobą wojowników, które miały wskazywać na dwuznaczność tego hasła. Prezentację uzupełniało kilkadziesiąt ogni wrocławskich (niestety, nie udało się wnieść wszystkich, bo ochrona tego dnia była niezwykle czujna). Całość dała bardzo fajny efekt, a dym nad stadionem utrzymywał się kilka minut. To nie było wszystko, co przygotowali na ten dzień płoccy Ultrasi. Na płocie naprzeciwko trybuny wschodniej pojawiły się dwa transparenty. Pierwszy – skierowany do gości z Lublina – „W dniu Waszego święta Płock o Was pamięta!” był humorystycznym i nieco uszczypliwym nawiązaniem do terminu rozgrywania meczu. Drugi – skierowany do płockich kibiców – „Jeśli kochasz ten klub jedź z nami na Lechię!” – o którego przekazie będzie jeszcze okazja napisać szerzej.

Od pierwszego gwizdka ruszyliśmy z niezłym dopingiem jednak szybko okazało się, że przy tak dużym liczbowo młynie sam megafon nie wystarczy, aby słowa młynowego docierały do wszystkich i pojawiały się problemy z komunikacją. Zauważalne było również to, że dla wielu osób był to pierwszy mecz. Pierwsze 45 minut minęło więc nam na zgrywaniu się, co skrzętnie wykorzystali goście przebijając się kilka razy z głośnymi okrzykami. W ostatniej minucie pierwszej połowy, kiedy opadaliśmy już z sił skrzydeł dodał nam Sławek Peszko strzelając drugiego już tego dnia karnego, wyprowadzając tym samym Wisłę na prowadzenie.

Druga połowa należała już tylko do nas: niesamowita atmosfera, bramka Wisły na 3:1, po której spontanicznie odpaliliśmy kilka OW, powiewające w młynie flagi, głośny doping, wspólne skakanie, a nawet coś czego nie było na Łukasiewicza od bardzo dawna – meksykańska fala. Jakby tego było mało udało nam się rozruszać trybunę zachodnią – wspólne wykrzykiwanie nazwy naszego ukochanego klubu słyszalne było nawet na Winiarach…

Kibiców Lubelskiego Motoru przyjechało do Płocka pociągiem specjalnym blisko 600. Prawie wszyscy ubrani w żółte koszulki , co dawało bardzo dobry efekt. Prezentują sektorówkę „Motorowcy-Wyjazdowcy” i – trzeba przyznać dość głośno – śpiewają nową pieśń z tym motywem. Ogólną pozytywną ocenę zmąciły jednak ich prymitywne zaczepki i przypłotowe napinki, co kwitujemy złośliwymi życzeniami: „Motor święto ma ósmego, więc wszystkiego najlepszego!” i standardowym okrzykiem o tym, że z mniejszościami seksualnymi nie mamy ochoty rozmawiać.

Ten mecz pokazał jaki drzemie w nas potencjał. Do tej pory często był on tłamszony przez nieudolnych działaczy, pseudo-piłkarzy i podziały panujące niegdyś wśród płockich fanów. Teraz zaczęliśmy wspólnie nowy rozdział – drogę na piłkarski i kibicowski szczyt.

Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że pierwszy krok na tej drodze był tak konkretny!

Fotoreportaż z meczu: Wisła Płock – Motor Lublin 08.03.2008

.