Paweł Socha po meczu w Ostrowcu (KL)

Paweł Socha (Motor Lublin): Gdy ktoś boi się presji, to nie powinien grać w piłkę

– Ostatni mecz zagraliśmy przy światłach, jak na trzecią ligę przyszło mnóstwo kibiców, a atmosfera była na poziomie pierwszej ligi lub Ekstraklasy. Nie było presji, bo każdy piłkarz chce występować w takich warunkach – ocenia zremisowane 2:2 starcie z KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski, bramkarz Motoru Lublin, Paweł Socha.

 

Wywalczyliście punkt w Ostrowcu Świętokrzyskim czy bardziej straciliście dwa?
Z przebiegu meczu to myślę, że straciliśmy punkty. Zaczęliśmy ten mecz super i szybko prowadziliśmy 2:0, w dodatku mieliśmy jeszcze dwie sytuacje na podwyższenie rezultatu. Zawiodła skuteczność lub trzeba było szukać podania… Mniejsza z tym. Niestety, później straciliśmy w głupi sposób dwa gole. Druga połowa nie wyglądała już tak jak pierwsza, choć mieliśmy piłkę meczową w doliczonym czasie gry. Po strzale Marcina Michoty bramkarz KSZO się jednak dobrze zachował i wróciliśmy do Lublina tylko z jednym oczkiem.

Jeszcze zanim rywale trafili do siatki, to kilka razy wykazał się Pan niesamowitymi interwencjami.
Cóż mogę powiedzieć, udawało się stanąć na wysokości zadania. Cieszę się, że jestem teraz w miarę niezłej formie. Szkoda, że straciliśmy punkty, bo to oznacza oddalenie się od awansu, którego chce każdy z nas. Po serii jedenastu kolejnych zwycięstw uwierzyliśmy w to, że może to się ziścić, a w Ostrowcu Świętokrzyskim trochę to sobie popsuliśmy. Przed sobą mamy jednak jeszcze cztery mecze i mam nadzieję, że będzie dobrze.

Z czego wynikało to, że KSZO was tak zdominował w pewnym momencie, choć prowadziliście wtedy i wydawało się, że macie mecz pod kontrolą?
Wydaje mi się, że za mało było z naszej strony utrzymania piłki „w przodzie”. Rozgrywaliśmy z tyłu, ale jak futbolówka szła do przodu to po dwóch-trzech podaniach od razu wracała. To było takie odbijanie piłki jak w ping-pongu. Może to było przyczyną. KSZO strzeliło pierwszą bramkę i się nakręcało. Każda moja obrona czy niewykorzystana sytuacja napędzała ich do tego, żeby ponownie atakować z wiarą w sukces. Jak widać po wyniku, udało im się.

Takie było założenie, żeby od początku ruszyć na rywali?
Tak, mieliśmy dobrze rozpracowanych przeciwników. Zdobyliśmy bramki praktycznie w taki sposób, jak trenerzy nam nakreślili przed meczem. Wiedzieliśmy jak mamy atakować i realizowaliśmy to. Później nasza gra „stanęła” i skończyło się na remisie.

Czuliście dodatkową presję w związku ze stawką tego meczu?
Nie. Myślę, że jesteśmy już do niej przyzwyczajeni. Jesteśmy w trakcie serii bez porażki, która trwa już długo. Ona sprawiła, że w każdym spotkaniu czuliśmy presję, bo wszyscy rywale mocno się na nas napinali i chcieli pokonać Motor. To był fajny mecz. Myślę, że to jest sól piłki. Graliśmy przy światłach, jak na trzecią ligę przyszło mnóstwo kibiców, a atmosfera była na poziomie pierwszej ligi lub Ekstraklasy. Miejscowi fani robili swoje, a nasi przyjechali w ogromnej liczbie i należy im się za to szacunek. Nie było presji, bo każdy piłkarz chce występować w takich warunkach. Jak ktoś się boi presji, to nie powinien grać w piłkę. Tak naprawdę presję to mają ludzie, którym brakuje pieniędzy, by dać rodzinie chleb. Natomiast presja związana z meczami jest przyjemna.

Wiary w awans z pewnością nie tracicie.
Nie, musimy walczyć do końca i zobaczymy jak to wszystko się ułoży. Trzeba wygrać wszystkie mecze i patrzeć na to, co zrobią ligowi przeciwnicy.

Źródło: Kurier Lubelski 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*