Temu panu już podziękujemy. Runda w wykonaniu Irakliego Meschii

Podsumowania indywidualnych popisów zazwyczaj rozpoczynają bramkarze, ale w Motorze „gwiazdą” numer 1 minionej rundy był jedyny zawodnik spoza UE Irakli Meschia. Rozegrał ledwie 334 z 1530 możliwych minut w lidze, a mimo tego jeszcze długo będzie się mówiło o jego wszystkich „dokonaniach” z drugiej połowy 2018.

Dobry okres przygotowawczy, w którym wyróżniał się na boisku zwiastował, że będzie wzmocnieniem środka pola. Już w drugiej kolejce Gruzin z ukraińskim paszportem strzelił przepięknego gola w Świdniku i zapewnił trzy punkty. Dodatkowo były zawodnik Wisły Puławy tak się rozochocił, że całował herb na koszulce. Cóż, miłość szybko się pojawiła, wszak już po 80 minutach rozegranych w lidze…

Miłość przeszła już po dwóch miesiącach podczas meczu z Wisłą Sandomierz. Meschia zameldował się na boisku w 61. minucie, więc w teorii powinien mieć dużo siły, by odrabiać straty. Jednak raz truchtając sobie do narożnika boiska, gdzie miał wykonać rzut rożny został zmotywowany przez kibiców i zachęcony do szybszego biegu, co skwitował krótkim „spierdalaj” w kierunku Wesołej Ferajny. Nie trzeba mówić, że chluby ani fanów mu od tego nie przybyło.

Później trudno cokolwiek powiedzieć pozytywnego o jego występach na boisku. W międzyczasie strzelił gola w Końskowoli przeciwko Powiślakowi i tyle. Można wspomnieć jeszcze o bramce i asyście z ostatniego sparingu przeciwko Lubliniance, ale poza tym zbyt dużego zaangażowania z jego strony nie było widać.

Złe towarzystwo

Niestety występki Irakliego nie zakończyły się na bluzgach do własnych kibiców. Nie od dziś wiadomo, że dobrym kolegą Gruzina z czasów Chojniczanki jest Michał Markowski, który do niedawna był zawodnikiem Górnika Łęczna. Markowski zasłynął w tym roku kilkoma grubymi aferami. Najpierw trafił do aresztu, po tym gdy policja znalazła w jego garażu dwa kradzione samochody. To było jeszcze w Chojnicach, a w ostatnich tygodniach, jeszcze jako piłkarz Górnika, był „bohaterem” kolejnych samochodowych perypetii. Najpierw brał udział w wypadku pod Tarasami Zamkowymi swoim Maseratti, a później został złapany przez ukraińską policję, gdy jechał pijany po Lwowie. Co miał wspólnego z tym Meschia? Towarzyszył Markowskiemu w roli pasażera…

I jeszcze jedna drobnostka, o której bym zapomniał – wizyta w punkcie bukmacherskim w bliskim sąsiedztwie stadionu! Po uzbieraniu takiego dorobku, chyba nikt nie będzie za nim tęsknił i dobrze się stało, że tuż po Patryku Słotwińskim klub rozwiązał z nim kontrakt.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*