Czy leci z nami pilot?

Obejrzałem wszystkie wiosenne mecze Motoru, niektóre nawet po dwa razy i po prostu jestem zdegustowany. Punktowo podobnie to wygląda, jak na początku jesieni. Jednak powiedzmy sobie szczerze, raczej liczyliśmy na progres w stosunku do końcówki roku 2020, która była na niezłym poziomie, nie licząc ostatnich 20 minut przeciwko Pogoni Siedlce.

Marek Saganowski jest od ponad 4 miesięcy trenerem i na ten moment raczej widzę regres, niż progres drużyny. Plusy można wymienić na palcach jednej ręki, a na minusy chyba zabrakłoby palców u rąk i nóg… Nie chciałbym, żeby to był atak na trenera. Mimo ogromnych emocji, jakie przynoszą dla mnie mecze Motoru, cały czas staram się oddzielić sympatie i antypatie do trenerów, piłkarzy i osób pracujących w klubie. Za każdym razem próbuje podjąć się rzetelnej oceny możliwości indywidualnie i drużynowo.

Zaczynamy od nakreślenia mojego punktu widzenia na obecną sytuację.

1. Jak gra Motor?

Oglądając mecze II ligi, w wielu przypadkach bez kłopotu jestem w stanie scharakteryzować styl konkretnych ekip. Oczywiście, trudno oczekiwać takiego przywiązania do swojego stylu, jak na najwyższym poziomie. Od tego to jest II liga, żeby wyglądało gorzej niż w Ekstraklasie czy na jeszcze wyższym poziomie.

Liczyłem, że z meczu na mecz będzie lepiej. Mam wrażenie, że jest gorzej. Pierwsze cztery mecze skończyły się 7 punktami. Już wtedy, w marcu, narzekałem na styl i grę zespołu. Wtedy wiele osób mnie hamowało, że są punkty i na to trzeba patrzeć. Ale wtedy marnie to wyglądało na tle ekip z dołu tabeli. Przeciwko Olimpii Grudziądz Motor nie oddał ani jednego celnego strzału! W Pruszkowie zwycięstwo przyszło po centrostrzale i rykoszecie. Z Olimpią Elbląg Motor rozegrał niezły mecz w drugiej połowie, ale gol to efekt rzutu rożnego i dobitki z bliskiej odległości. Wtedy można było się jeszcze tłumaczyć fatalnymi boiskami w Grudziądzu, Stargardzie, zimową aurą z Olimpią. Do tego rywale grali bardzo głęboko i nie byli skorzy do otworzenia się przeciwko Motorowi. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy.

Niektórzy mówią, że to tylko II liga, amatorszczyzna i takie tam. Na tym poziomie jednak jest sporo trenerów, którzy za niedługo trafią znacznie wyżej. Oni widzą, co się dzieje. Sami analizują, mają swoje sztaby i łatwo zdiagnozowali bolączkę Motoru. Rywale często grają bardzo głęboką defensywą przeciwko ekipie Saganowskiego. Owszem, rozbicie takiej obrony jest bardzo trudne i jak powiedział mi kiedyś Dawid Szulczek, trener Wigier, na atak trzeba poświęcić znacznie więcej czasu niż obronę. Nie da się jednak tego zrobić w powolny sposób. Długie rozgrywanie piłki ma sens tylko wtedy, gdy w pewnym momencie uda się przyspieszyć. Tego brakuje.

Mecz z Garbarnią w Krakowie pokazał dwa oblicza Motoru w ataku.

Schemat jest prosty: piłka do Rafała Grodzickiego, który zagrywa albo na lewe skrzydło po przekątnej, albo na któregoś z napastników. W drugim przypadku trzeba mieć kogoś, kto skorzysta ze zgrywanych piłek. Tutaj wydaje się, że najlepszym pomysłem jest wystawienie kogoś na pozycji „10”. Najlepszym do takiej gry, w mojej ocenie będzie Rafał Król. Będzie, bo dopiero wrócił do składu po przebytym covidzie. W tej roli widziałbym także Piotra Ceglarza, ale tu zaczynają się schody.

Jeśli Ceglarz zejdzie na „10”, to nie ma kogo do gry na skrzydle. W zasadzie on i Filip Wójcik to jedyni zawodnicy, którzy cokolwiek dają na bokach. Od nich można się spodziewać próby gry 1 na 1, dośrodkowania. Poza nimi brakuje kogokolwiek, kto zrobiłby różnicę. Ta kwestia jednak zostaje na później.

2. Nieskuteczni(?) napastnicy

Wiele też czytam, że Ropski się nie nadaje i powinien grać Świderski. Zgadzam się, że całościowo transfer Ropskiego, razem z ceną za jego przyjście, to niestety była pomyłka. W rundzie wiosennej jest jednak 2:1 dla Ropy. Czy to wynik dobry? Powinien być większy i tutaj pije do dwóch niewykorzystanych główek – przeciwko Olimpii i Wigrom, obie u siebie. Blisko bramki, idealne centry – to musiał być gol. Ale dam coś na obronę tych zawodników.

Oni mnóstwo czasu spędzają poza polem karnym. Przez granie długich piłek na nich, praktycznie cały czas są zmuszeni do gry tyłem do bramki. W tym aspekcie akurat uważam, że Krzysztof Ropski zrobił ogromny progres. Odpalcie sobie jesienne mecze, gdy niemal każda taka piłka do niego kończyła się stratą. Teraz odpalcie sobie mecze ze Skrą czy KKS-em Kalisz, gdy naprawdę potrafił przyjąć piłkę, zgrać do nadbiegających partnerów. Strzelam, że duża w tym gola Marka Saganowskiego jako byłego napastnika.

Niestety sytuacji stwarzanych naszym napastnikom brakuje. Wymieniłem te niewykorzystane, ale to wciąż mało. Nawet najlepsi napastnicy nie strzelają 100% ani 70% swoich szans w meczach. Dlaczego? Bo wtedy mieliby po 3-4 gole, co mecz. Jeśli taki Świderski czy Ropski będą mieli po trzy-cztery szansę w każdym spotkaniu, wtedy można ich rozliczać ze skuteczności. Ale nie mówię o strzałach zza pola karnego, tylko takich realnych sytuacji do zdobycia bramki. Póki co mogą o tym tylko pomarzyć.

3. Święty Sebastian

Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie Sebastian Madejski między słupkami, byłoby tragicznie. Niemal w każdym meczu ratuje tyłek obrońcom i tuszuje wiele błędów. Nie zawsze ma to przełożenie na punkty, ale to już w najmniejszym stopniu jego wina. Najlepszy jego mecz? Paradoksalnie przegrane spotkanie ze Śląskiem II. Wtedy obronił rzut karny i kilka innych sytuacji, które zapobiegły kompromitacji. 2:3 wtedy wyglądało z perspektywy wydarzeń boiskowych naprawdę dobrze, co najlepiej świadczy, jaki to był mecz.

4. Zimowe transfery

Trzy transfery zimą uważałem za nie najgorszy pomysł. Dlaczego? Liczyłem, że właśnie wzmocnienie środka pola – w obronie i pomocy da pożądane skutki. W zasadzie zabrakło „tylko” bocznych obrońców.

Myślałem, że brak rewolucji kadrowej będzie pozytywnym aspektem. Pojedyncze elementy uda się włożyć do układanki i ruszy to z kopyta. W teorii idealna sytuacja, których w ostatnich latach raczej nie było. Każde okienko to zazwyczaj była – większa lub mniejsza – wymiana wielu zawodników.

Kłopot w tym, że póki co najlepszym transferem okazuje się ten najbardziej anonimowy. Piotr Kusiński zaliczył już kilka ciekawych występów i daje nadzieje na przyszłość, zwłaszcza że jeszcze w przyszłym sezonie będzie młodzieżowcem. Zwróćcie uwagę na jego grę „na wyprzedzenie” i sporą liczbę odbiorów. To jest jego atut, a to na pozycji „6”, przed śr. obrońcami jest ważne.

Sporym zawodem jest Dawid Pakulski. Wielu piłkarzy podkreśla, że umiejętności na treningach prezentuje naprawdę bardzo wysokie. W pierwszych spotkaniach wiosennych to było widać, ale im dalej wlazł, tym gorzej. Gdybym nie wiedział, że grał w Ekstraklasie, raczej nie odróżniłbym go w jakikolwiek sposób od reszty. Nie tego się spodziewałem po graczu z kilkudziesięcioma występami w pierwszym zespole Zagłębia Lubin.

Nie ma jednak wątpliwości, że najbardziej zagadkowym transferem był Arkadiusz Najemski. O jego klasie sportowej nic nie napiszę, bo… widzieliśmy go dopiero w Krakowie. Wszedł z ławki za Marcina Michotę. Dlaczego? Gdyż dopiero wyleczył się po kontuzji. Najemski początkowo miał trafić do Motoru od 1 lipca, gdy skończy mu się kontrakt w Bełchatowie. Taka informacja wyszła 11 lutego. Dokładnie pięć dni później, 16 lutego, Motor ogłosił, że Najemski zagra już wiosną w Motorze.

Jaki jest sens wzięcia piłkarza na pół rundy wiosennej, skoro ma się go zaklepanego od lipca. Najemski do Lublina przyszedł kontuzjowany i na debiut czekał ponad 2 miesiące. Rozumiem, że służba zdrowia niewydolna dzisiaj, ale naprawdę nie dało się zrobić dokładnych badań? W takiej sytuacji powinien zostać do końca sezonu w Bełchatowie i tyle.

5. Zerowa głębia składu

Ostatnio się zastanawiałem nad składem Motoru i dzisiaj… trudno sklecić sensowną „11”. Nie ma dzisiaj w zasadzie jakiegokolwiek ratunku z ławki, skoro trudno wybrać podstawowy skład, gdzie będą zawodnicy dający jakość. Idźmy po kolejnych pozycjach:

W bramce spokój, bo jest kapitalny Madejski i tutaj nawet nie ma sensu nic więcej pisać.

W obronie? Na prawej obronie gra Michał Król, który występuje, bo jest młodzieżowcem. Nie mam wątpliwości, że bez tego statusu dawno straciłby miejsce w składzie. Sporo goli w tym sezonie poszło po jego błędach, ale gra dalej. W środku obrony duet Rafał Grodzicki i Ariel Wawszczyk. Wiosną Grodzicki był już bezpośrednio zamieszany w stratę trzech goli: w Grudziądzu, w Kaliszu i z Wigrami. Każdy z nich kosztował punkty. Mimo tego nadal gra, choć wiadomo, że latem kończy mu się kontrakt.
Grodzicki mający 38 lat(rocznik 1983) gra kosztem wychowanka Maksa Cichockiego, który mógłby być podporą defensywy na wiele lat. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby Cichocki podziękował za takie traktowanie i po prostu latem chciał zmienić klub. W jego wieku najważniejsza jest gra. A tutaj szans nie dostaje, mimo że jego rywale do składu regularnie popełniają błędy. Mecz w Krakowie pokazał, że na dzisiaj jest numerem 4 do gry na środku obrony, gdy na boisku pojawił się Najemski.

Największy miszmasz jest na lewej obronie. Michał Bogacz wiosną zalicza deja vu z jesieni. Kilka meczów na początek i odstawienie na boczny tor. Mógłby tam grać Paweł Moskwik, ale na dzisiaj to największa wtopa transferowa tego sezonu pod względem sportowym. Oczekiwania były wielkie, a efekty żadne! Z tego wszystkiego występuje tam głównie prawonożny Marcin Michota.

W pomocy trójka środkowych i tutaj jest kłopot. Nieźle występuje Piotr Kusiński, mocno ograniczone zostały występy Kamila Kumocha, a przed chwilą chory był Rafał Król oraz kontuzjowany Tomasz Swędrowski. Ten ostatni to kluczowy zawodnik w kontekście drugiej linii. Jego nie ma i zaczynają się ogromne schody. Oczywiście wiosna też nie jest w jego wykonaniu tak dobra, jak jesień. Mimo tego nadal jest poziom wyżej od reszty. Nie wspominając o Sławomirze Dudzie, który wiosną zagrał pięć meczów, a cztery z nich od pierwszej minuty. To o jakieś trzy za dużo. Mnóstwo strat oraz kompletnie nieefektywna gra powinny go posadzić na ławce bardzo szybko. Dopiero jednak mecz ze Śląskiem Wrocław sprawił, że stracił miejsce w składzie.

Skrzydła: Tutaj tak, jak pisałem. Piotr Ceglarz i Filip Wójcik i na tym wybór się kończy. Dominik Kunca ewidentnie został przesunięty do środka. Paweł Moskwik, Leszek Jagodziński czy Szymon Rak nic nie dają zespołowi. Pierwszy grał chyba za nazwisko, dwaj następni dostawali szansę ze względu na status młodzieżowca.

Atak: już opisany wyżej.

Kto odpowiada za stan kadrowy zespołu, a kto za to jak wygląda drużyna na boisku? Sami sobie odpowiedzcie. Niedobrze to wygląda i na dzisiaj mocno obawiam się o utrzymanie zespołu w lidze. W sobotę kluczowy mecz z Bytovią. Oni są w takiej samej dyspozycji, jak Motor. Ten mecz bezwzględnie trzeba wygrać. Tym bardziej, że po chwili czekają spotkania z Chojniczanką i Stalą Rzeszów, w których 2x 0 punktów nikogo nie zdziwi. Wtedy jednak sportowy kac po majówce może być ogromny i ostatnie półtora miesiąca będzie z emocjami, jakich się nie spodziewaliśmy.

 

Autor: Rafał Szyszka

2 Komentarze

  1. W pełni się zgadzam z autorem reportażu trafna analiza i pełen profesjonalizm. Odniosę się teraz do historii kiedyś Motor nie miał pieniędzy klub był na skraju przepaści ale gra i wyniki były ok na nawet awans o klasę wyżej. Krótko mówiąc chyba dzisiaj się wszystkim wydaje że kasa załatwi wszystko boisko wszystko zweryfikowało. No cóż czas chyba na męskie rozmowy władze klubu trener piłkarze czasu na poprawę jest nie wiele. Gratuluję jeszcze raz artykułu pozdrawiam Daniel

  2. Z lewą obroną w Motorze od paru lat zawsze problem. Podobnie z napastnikami którzy gdzie indziej seryjnie strzelają bramki a w Motorze katastrofa. Tu trzeba latem lepszych piłkarzy i inwestycji Jakubasa w pierwszy skład bo awansu długo nie będzie. Dla autora szacunek za podsumowanie a granie dziadkiem Grodzickim to granie w 10 zawodników na dzień dobry. O Dudzie szkoda nawet pisać

Skomentuj Askier Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*