Relacja kibicowska: Motor Lublin – GKS Bełchatów

Brak oczekiwanych wyników i odległa pozycja w tabeli w końcu musiała odbić się na naszej frekwencji. 2898, tylu widzów oglądało na Arenie Lublin sobotni pojedynek z GKS-em Bełchatów. Na samym Sektorze H nie było tak źle i ostatecznie uformowaliśmy młyn w sile 400 osób. Na płocie zawisło kilka flag: „Fanatycy znad Bystrzycy”, „Bandycki klub”, „Zygmuntowskie Aleje”, „Wesoła Ferajna”, „Stare ReKSy”.

Doping dla piłkarzy rozpoczął się tuż po rozpoczęciu spotkania i już na wstępie wiadomo było, że będzie on inny, niż zwykle, gdyż na gnieździe zabrakło osób odpowiedzialnych za bębny. Mecz bardzo szybko ułożył się dla Motorowców. W 13 minucie zdobyliśmy bramkę i można było trochę odetchnąć. Niestety od tego momentu gra naszej drużyny wyraźnie siadła a mecz odbywał się bez większych emocji.

Brak bębnów sprawił, że doping ograniczył się do krótkich przyśpiewek i okrzyków, ale w dużym stopniu nawiązywał do wydarzeń boiskowych. Kiedy kilkanaście lat temu wprowadzaliśmy bęben na Al. Zygmuntowskich, nie do końca wiedzieliśmy jak z nim śpiewać. Początkowo to bębniarz dopasowywał się do młyna, choć powinno być na odwrót – to bębny mają wyznaczać rytm i sprawiać, żeby doping był równy. Dzisiaj gdy tych bębnów zabrakło okazało się, że nie potrafimy już bez nich śpiewać..

Dzięki spontanicznej akcji „szalik”, na młynie pojawiło się zdecydowanie więcej barw, dzięki czemu wielokrotnie można było je używać, jako dodatkowy  element w dopingu.

W drugiej połowie, na gniazdo weszło dwóch młodych kibiców Motoru, którzy otrzymali szansę próbnej gry na bębnach. Trzeba przyznać, że jak na pierwszy raz szło im całkiem nieźle, ale na pewno dużo pracy jeszcze przed nimi. Pozwoliliśmy sobie na taki manewr, bo mimo, że mecz odbywał się z udziałem przyjezdnych, to klimat panował mocno piknikowy. Goście obecni byli w zaledwie 20 osób! Kilka lat temu, spokojnie można było liczyć z ich strony na 70-80 głów. Obecnie widać, że są w mocnym dołku. 

W drugiej połowie nasze śpiewy był jeszcze głośniejsze, bo też w dużym stopniu pomogli nam piłkarze dokładając do wyniku o kolejne trzy bramki. Ponownie świetny występ zaliczył Michał Fidziukiewicz, który dwukrotnie trafiał do siatki rywali, w tym raz uczynił to z przewrotki. Nie ma co się więc dziwić, że gdy Fidziu doczekał się zmiany i schodził z boiska, otrzymał owacje na stojąco i gromie dziękujemy od zgromadzonej publiczności. Ostatecznie Motor zwyciężył to spotkanie 4:0 i uplasował się na 7 miejscu w tabeli. 

W drugiej połowie dwukrotnie próbowaliśmy  nowego okrzyku na dwie strony – „MOTOR, MOTOR, MOTOR – LUBELSKI MOTOR”. Nowa przyśpiewka ma na celu urozmaicić współpracę w dopingu z Wesołą Ferajną. Według opinii wielu osób wyszło nam to całkiem nieźle, zatem będzie warto powtórzyć to na następnym meczu na Arenie.

Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że na meczu pojawiło się kilku fanatyków Śląska Wrocław – dziękujemy za wsparcie i do następnego! AVE MOTOR, AVE SLĄSK&MOTOR!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*