Zmarł Jarosław Dąbrowski „Jojo”

Z głębokim smutkiem zawiadamiamy o śmierci naszego brata z trybun – Jarosława Dąbrowskiego „Jojo” 1976-2023. Miał 46 lat. Był prawdziwym fanatykiem, który zawsze pojawiał się na meczach domowych oraz jeździł na wyjazdy. Jego największym marzeniem był awans Motoru do Ekstraklasy. Mówił to wielu osobom.. Spoczywaj Jarek w pokoju!

Ostatnie pożegnanie Jarka odbędzie się w najbliższy wtorek (28 luty) na Majdanku o godz. 10:00.

Poniżej przygotowaliśmy o Jarku kilka wspomnień, niezwykle przejmujących..

Jaco: Wiesz Jarka spotykałem co najmniej raz w tygodniu, bo to sąsiad mojej mamy. Zawsze rozmowy toczyły się o Motorze i należał do grona entuzjastów. Jeśli chodziło o nasz awans wierzył, że w końcu on przyjdzie. Miał własne wizje na grę i sprawy taktyczne, często odmienne od tego co proponowali trenerzy. Jeździł co wyjazd, nieważne czy do przebycia było 500 km czy 100.  Jeździł albo sam albo z kobietą, niezależnie od wyników.  Szkoda, bo kolejny dobry człowiek odszedł, który zarażał innych swoją wiarą w lepszy Motor.”

Jarek: Jaroslaw „Jojo” Dąbrowski najbliższy kolega po szalu, prywatnie przyjaciel. Dobry uczynny, pomocny. Zawsze mogłem na niego liczyć. Oddany wierny kibic Motoru Lublin. Pomimo ciężkiej choroby jaką przechodził nie załamywał się i cieszył się z życia każdego dnia. Największą radość i chęć do życia dawała mu pasja związana z Motorem Lublin i Śląska Wrocław. Miałem przyjemność spędzać z Nim liczne wspólne mecze domowe i wyjazdowe Motoru Lublin, również prywatne wypady i wycieczki. Każdego dnia odliczał miesiące, tygodnie, dni, godziny do najbliższego meczu Motoru. Nawet w kalendarzu ściennym miał zapisany harmonogram rozgrywek Motoru. Można powiedzieć że Wesoła Ferajna sektor I 3 to jego drugi dom. W ostatnim czasie pomimo bardzo złych wyników badań, odnośnie stanu zdrowia z uśmiechem mówił – Kocie nie ma co się załamywać damy radę byle do „WIOSNY” żeby na Motorek chodzić. Niestety śmierć przyszła za wcześnie. Nie doczekał ani „Wiosny” ani upragnionej Ekstraklasy. Zmarł w wieku 46 lat. Spoczywaj w pokoju Jarku.

MM: Jarka Dąbrowskiego zapamiętałem jako prawdziwego fanatyka Motoru Lublin. Nie znałem drugiego kibica, który by tak przeżywał każdy mecz Motoru. Nieważne czy Motor prowadził spokojnie 3-0 do przerwy w meczu o pietruszkę czy w 90 minucie przeciwnik cisnął żeby wyrównać w meczu na szczycie tabeli, Jarek zawsze przeżywał jakby to był finał Ligi Mistrzów. Nie dało się go nie usłyszeć na Arenie czy w sektorze gości podczas wyjazdów. Krzyczal, wściekał, denerwował się ale wynikało to z wielkiej miłości do klubu, któremu kibicował. Prawdziwy kibic mający w sercu Motor Lublin. Zawsze obecny na meczu u siebie, zawsze obecny na wyjeździe, chodził na mecze rezerw, juniorów, regularnie obecny też na meczach Śląska. Dla niego kibicowanie Motorowi było całym życiem. Do tego był po prostu fajnym gościem, można z nim było przejechać 1000 kilometrów a jemu nigdy nie zabrakło anegdotek i historii ze swojego niesamowicie barwnego życia. Nie dało się z nim nudzić. Wielka strata dla całej społeczności kibicowskiej Motoru Lublin, mecze bez okrzyków zdenerwowania Jarka po nieudanej akcji to już nie będzie to samo. Jego wielkim marzeniem było zobaczyć Motor Lublin na szczycie, grający w Ekstraklasie, walczący z najlepszymi o mistrzostwo Polski, szkoda że tego już nie zobaczymy wspólnie na stadionie. Żegnaj, kolego. Spoczywaj w pokoju.

Rafał: Jak można było Jarka zapamiętać? Jako jednego z najgłośniejszych kibiców. Zawsze mocno przeżywał mecze, donośnie komentując poczynania piłkarzy Motoru i widać było, że mu mega zależy. Poza tym obecny na wszystkich meczach związanych z Motorem. Można go było spotkać nie tylko na Arenie czy wyjazdach, gdzie jeździł niemal w komplecie od wielu lat, ale także na meczach rezerw czy juniorów. Żył klubem na całego. Prywatnie? Zawsze uśmiechnięty i z nim nie było nudy. Lubił poopowiadać anegdoty z przeżytych lat, a przy okazji mocno skracał dystans. W ogóle nie czuło się różnicy wieku pomiędzy nami, młodszymi kibicami, a nim, który już trochę widział. Będzie go bardzo brakowało!

nazgulowski: Jarek na trybunach był typem choleryka-fanatyka. Niezwykle gwałtowny, energiczny i nigdy nie przebierał w słowach, ale zawsze kierował się dobrem Motoru. Znał swoje miejsce w szeregu, nigdy się nie wywyższał, zawsze był chętny do rozmowy na tematy związane z Motorem. Barwna postać i niedoceniona za życia! Spoczywaj w pokoju Kolego!

Olo: Aż tak często z nim nie gadałem, ale wiem, że żył Motorem. Stonowany, ale i nerwowy jeśli szło o poczynania naszych grajków. Na żywo komentujący i przeżywający mocno. Smutek..

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*