Na piątkowy wyjazd do Gliwic wybraliśmy się transportem kołowym – 3 autokary, bus i auta. Na trasie dołączyli do nas kibice Hetmana Zamość. W pierwszą stronę podróż przebiegała dość sprawnie, choć na jednym z postojów uaktywniła się milicja, która wyraźnie nastawiona była na wypisywanie mandatów. Ostatecznie na miejsce dojechaliśmy na pół godziny przed meczem, więc było pewne, że nie zdążymy wejść w komplecie na początek spotkania.
Warto wspomnieć, że ostatni raz graliśmy w Gliwicach 17 lat temu na poziomie 1 ligi (zaplecze Ekstraklasy). W tamtym czasie stadion Piasta wyglądał zupełnie inaczej a sektor gości do złudzenia przypominał klatkę w Pruszkowie. W 2010 roku w miejsce starego obiektu powstał nowy mogący pomieścić 10 tys. widzów. Jest bliźniaczo podobny do stadionu niemieckiego klubu SC Padeborn 07. Jak na polskie realia wygląda oryginalnie, ale też trochę dziwacznie.
Co do wchodzenia do klatki, to faktycznie wolniej się to odbywa niż na innych stadionach. Dopiero w 20 minucie meczu stawiliśmy się wszyscy w sektorze. Na płocie wywiesiliśmy takie flagi jak „Nieproszeni Goście ”, „Niech nas nienawidzą..”, „Banda Motor”, narodową flagę „Urodziliśmy się dla Ojczyzny” oraz transparent PDW. Hetman wywiesił swoją starą, klimatyczną barwowkę „Hooligans”.
Z uwagi na zbliżające się Święto Niepodległości przed rozpoczęciem meczu rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, a główny prym wiodła śpiewaczka operowa, zagłuszając przy tym wszystkich obecnych na stadionie. Ku naszemu zdziwieniu odśpiewano trzy zwrotki, więc czwartą dośpiewaliśmy już sami.
W raz z pierwszym gwizdkiem Piast ruszył z dopingiem a przede wszystkim z bluzgami w kierunku lokalnego rywala. Młyn Piasta wyglądał całkiem przyzwoicie, niestety wokalnie prezentowali się słabiutko. U nas też było z tym różnie, choć zdarzały się też bardzo dobre momenty. W drugiej połowie debiut na bębnie zaliczył Kuba, który od urodzenia jest osobą niewidomą. Przy okazji spróbowaliśmy zaśpiewać nową przyśpiewkę „Niezniszczalna drużyna”, ale wciąż wymaga ona dopracowania. Podczas meczu kilkukrotnie zaznaczaliśmy obecność fanów Hetmana, którzy kolejny raz bardzo dobrze nas wspierali.
Kiedy w 2007 roku graliśmy w Gliwicach, Motor przegrał 3:2. Natomiast piątkowy pojedynek zakończył się takim samym rezultatem, ale tym razem to Motor mógł świętować zdobycie trzech punktów. Dla takich chwil warto być obieżyświatem stadionowym. Wspólna radość z piłkarzami to esencja naszego kibicowania. Widać, że zarówno zawodnicy, jak i sztab tworzą z nami jedną wielką rodzinę. Obecna drużyna pisze piękny rozdział w historii Motoru. Regularnie punktuje, zdobywa dużo bramek a my z dumą możemy reprezentować żółto biało niebieskie barwy na polskich stadionach Ekstraklasy. Dla nas to wspaniały czas, można mieć wrażenie, że los nam wciąż oddaje i oby trwało to jak najdłużej. Pamiętajmy jednak, że przyjdą też te trudniejsze momenty. Jesteśmy kibicami na dobre i na złe, dzięki temu chwile które obecnie przeżywamy smakują dwa razy bardziej!
Powrót do domu z małymi utrudnieniami. Kierowca jednego z autokarów przetrącił lusterko w milicyjnym radiowozie. Milicja postanowiła odłączyć część naszej grupy i w efekcie jeden autokar spędził godzinę pod gliwickim komisariatem. Do Lublina zajechaliśmy po 3:00. Podsumowując, wyjazd udany. Obecni w liczbie 303 osób. Razem z nami konkretne wsparcie Hetmana Zamość – 80 głów oraz 7 Braci ze Śląska Wrocław – DZIĘKUJEMY! MOTOR ON TOUR!
Dodaj komentarz