Wólczanka Wólka Pełkińska – Motor Lublin 14.03.2015

Wypad do Wólki Pełkińskiej był dla nas inauguracją rundy wiosennej i pod względem kibicowskim możemy być z niej bardzo zadowoleni. Oprócz osiągnięcia dobrej liczby, czy też mobilizacji naszych fan-clubów zanotowaliśmy podczas tego wyjazdu kilka debiutów, ale o tym wszystkim przeczytacie w dalszej części tego opisu. 

Na pięć dni przed meczem zainteresowanie wyjazdem zaczęło wyraźnie rosnąć więc żeby wszyscy chętni mogli pojechać, trzeba było domówić jeszcze czwarty autokar. Ostatecznie i tak miejsc nie starczyło dla wszystkich i część braci było zmuszonych przesiąść się w prywatne auta.

Na zbiórce dało się odczuć fajną atmosferę, widać było, że podczas przerwy zimowej, niejednego fanatyka ogarnął głód wyjazdowy. Wiele osób musiało być mocno zdziwionych na widok fan-clubowiczów zajmujących cały, jeden autokar. W sumie wszystkich Motorowców z poza Lublina było ponad 70 głów. Oby tak dalej bracia!

Niestety czas zbiórki wydłużyła nam psiarnia i było już pewne, że nie zdążymy na pierwszą minutę spotkania. W końcu udało się jakoś wyruszyć i trzeba przyznać, że dość solidną kolumną bo w liczbie 4 autokarów i 13 aut. Podróż w pierwszą stronę przebiegła w miarę sprawnie. Jedynie na jednym z postojów psy miały pretensje o jakieś śmiecie pod postacią skórki od banana i butelki po jogurcie.

Do Wólki Pełkińskiej wjechaliśmy w momencie gdy piłka toczyła się już po wiejskim błotnisku, była 15 minuta meczu, a na tablicy widniał wynik 2:0 dla gospodarzy. Nasza kolumna pośród pól i pastwisk musiała robić wrażenie. Lokalni tubylcy będą o tym gadać jeszcze przez kilka następnych miesięcy. W międzyczasie dojechały jeszcze dwa auta prosto z Wrocławia, jedno z nich miało mniej szczęścia i zakopało się w błocie.

Oprócz tego, że na starcie nie rozpieścili nas wynikiem nasi piłkarze, to aby każdy z nas mógł udać się do sektora gości, musiał dokonać od dwóch do czterech skoków przez błotniste przeszkody. Gdy już wszyscy oddali swoje skoki, okazało się, że organizator tej jakże egzotycznej imprezy, krzyknął sobie 10 złotych za każdy bilet. Duża część eskapady postanowiła więc zostać pod stadionem lub po prostu wróciła do autokarów. Ostatecznie do klatki weszło zaledwie 90 osób.

Mimo żenującej postawy naszej drużyny postanowiliśmy wesprzeć ją dopingiem. Na płocie wywiesiliśmy dwie flagi: „Nieproszeni Goście” i „Niech nas nienawidzą..”. Niestety tego dnia nasz doping nie należał do najlepszych. Znaczący na to wpływ miała nie-akustyczność pełkińskich pustkowi i jedynie pojedyncze okrzyki w stylu „Był będzie jest..” wychodziły nam na miarę naszych oczekiwań. Z racji tego, że duża część osób została pod bramą, prowadzący dzielił doping na dwie strony. Szkoda jednak, że wielu braci zawinęło się do autokarów i stamtąd oglądali całe spotkanie. Parafrazując kultowe słowa spikera z meczu z Lechią: „Po to pojechaliście na wyjazd”?:)

Ciekawostkę stanowili gospodarze, którzy uformowali 20-osobowy młynek, wywieszając jedną flagę.

Dużym pozytywem tego wyjazdu był debiut nowego bębniarza, w postaci naszej Koleżanki, od lat jeżdżącej na mecze Motoru. Chociaż początkowo zjadała ją trema, to trzeba przyznać, że z każdą następną minutą radziła sobie z tym coraz lepiej. Cieszmy się więc, że wreszcie będziemy mieli doping w asyście bębna podczas meczów wyjazdowych!

Warto nadmienić, że nie tylko bębniarz debiutował podczas sobotniego wypadu do Wólki Pełkińskiej. Po raz pierwszy w historii ruchu kibicowskiego na Motorze, na meczu wyjazdowym był nagrywany doping i były robione zdjęcia z perspetkywy murawy. To wszystko dla was i dla dobra całej ekipy Motoru! Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy organizacyjnie wszystko jest u nas uporządkowane. Wciąż jednak brakuje nam tego najważniejszego, czyli, sukcesów sportowych, a na to niestety nie mamy większego wpływu.

Po gwizdku końcowym piłkarze podbiegli pod naszą klatkę i otrzymali od nas lekką zjebę i ostrzeżenie. Przegrywając w Wólce Pełkińskiej 3:2, gdzie tamtejsze chłopki otrzymują za rozegranie meczu 50 złotych, po raz kolejny w naszej historii zostaliśmy ośmieszeni i upokorzeni.

Tak więc w ponurych nastrojach zmuszeni byliśmy wracać do Lublina. Droga powrotna przebiegła spokojnie z kilkoma, krótkimi postojami. Łącznie na tym wyjeździe było nas 273 osoby w tym 13 kibiców Śląska Wrocław. 5 Wrocławian jechało razem z nami, zaś pozostali dojechali do Wólki bezpośrednio z Wrocławia. Po meczu bawiliśmy się ze Śląskiem do białego rana, a następnego dnia 15 osób wybrało się z nimi na mecz do Kielc z tamtejszą Koroną. Przed nami pierwszy mecz u siebie w rundzie wiosennej. WSZYSCY ZATEM NA MECZ Z IZOLATOREM BOGUCHWAŁA!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*