Bolesna porażka w Siedlcach

Wynikiem 4:2 dla gospodarzy zakończyło się niedzielnego spotkanie na Stadionie Miejskim w Siedlcach między miejscową Pogonią a Motorem. Lublinianie do wczorajszego spotkania przystępowali w roli faworyta, tymczasem to Pogoń nadawała ton boiskowym wydarzeniom, a podopieczni Marka Saganowskiego rozegrali swój najsłabszy mecz w tych rozgrywkach.

Początek meczu rozpoczął się jednak po myśli gości. W trzeciej minucie na bramkę strzeżoną przez Klebaniuka uderzał Sędzikowski. Golkiper Pogoni odbił piłkę przed siebie na tyle daleko, że zdołał do niej dopaść czujny Fidziukiewicz. Najskuteczniejszy zawodnik Motoru wyprowadził Motor na prowadzenie zdobywając już siódmą bramkę w bieżących rozgrywkach. Na dzień dzisiejszy trudno wyobrazić sobie grę Motoru bez 30-latka, którego gole stanowią 58% dorobku całego zespołu.

Niestety, lublinianie cieszyli się z prowadzenia raptem dziesięć minut. Gospodarze szybko wznowili grę z rzutu wolnego na połowie Motoru, a akcję wyrównującym uderzeniem wykończył Cezary Demianiuk.

Do przerwy więcej goli już nie padło, chociaż więcej okazji stworzyli sobie miejscowi.

Po przerwie więcej determinacji wykazali miejscowi, którzy potrzebowali niespełna kwadransu, by rozstrzygnąć losy spotkania. W 53. minucie było już 2:1 dla Pogoni. Dziurę w murze Motoru wykorzystał Maciej Wichtowski. Chwilę później akcję miejscowych wykończył Cezary Demianiuk, a w 59. minucie byłych kolegów z zespołu wykończył Bartosz Rymek. Obrona Motoru momentami wyglądała jak dzieci we mgle. Po 5. kolejce gorszą obronę od lubelskiej drużyny, która dała sobie strzelić już 9 goli, ma jedynie Znicz Pruszków, który stracił łącznie 10 bramek.

W końcówce Motor ruszył do ataku, ale podopiecznych Marka Saganowskiego stać było jedynie na jedną bramkę. W 85. minucie wynik spotkania ustalił główką Maciej Firlej.

Motorowcy do lidera tracą już osiem punktów. Przed podopiecznymi Marka Saganowskiego bardzo dużo pracy, szczególnie nad aspektami gry defensywnej, która przypomina szwajcarski ser.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*